poniedziałek, 17 grudnia 2012

Don Delillo – Nazwy

Alfabet obcości

Proza Delillo jest wypełniona charakterystyczną narracyjną wrażliwością, dzięki czemu język pozwala w trafny sposób przedstawić obserwacje pisarza, jego bolączki i obawy odnośnie współczesności. Takie też są „Nazwy”, ostatnia – pod względem chronologii wydawania tekstów w Polsce – książka pisarza.

Bohaterem rozgrywającej się w latach 70. XX wieku powieści jest James Axton, Amerykanin, który ze względów rodzinnych i zawodowych zamieszkuje w Grecji. Na co dzień zajmuje się „analizą ryzyka” w krajach basenu Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu, przez co jego życie przypomina jedną wielką podróż. Jednocześnie kuleją jego relacje z synem i żoną, z którą jest w separacji. Przeprowadzka do Grecji wydaje się dobrą okazją do poprawienia stosunków z rodziną. W rzeczywistości ich wzajemny kontakt pogarsza się jeszcze bardziej, a sam bohater zaczyna czuć się przejmująco wyobcowany.

„Nazwy” można czytać jako swoistą krytyką amerykańskiego społeczeństwa z perspektywy Amerykanina, będącego pod wpływem obcych kultur. W tekście wielokrotnie pojawiają się komentarze odnośnie wątpliwej kondycji intelektualnej i tradycjonalnej rodaków głównego bohatera. Wydają się tym bardziej dotkliwe, że padające z ust przedstawicieli tej samej społeczności, patrzącej na ówczesny obraz USA z powątpiewaniem lub kpiną. Jednocześnie sporo uwag poświęconych jest owczemu pędowi ku zawodowemu czy towarzyskiemu zaistnieniu, bez względów na cenę, jaką przyjdzie za nie zapłacić. Kontrastem dla tego typu postawy są społeczeństwa europejskie i Bliskiego Wschodu, tak szanowane i podziwiane przez bohaterów. Pretekstem do ukazania ogromu dorobku kulturowego oraz jego podwalin jest wątek archeologiczny – zarówno żona Jamesa, jak i wspólny przyjaciel rodziny, Owen, prowadzą na terenie Grecji rozległe wykopaliska, co krok odkrywając fascynujące fakty, które zdają się przyćmiewać obecny obraz cywilizacji i motywować bohaterów do poznawania jej kolejnych tajemnic.

Bohaterem idealnym do zobrazowania tychże spostrzeżeń jest właśnie James Axton, człowiek pozbawiony jakiejkolwiek narodowej przynależności, ujawniający swój kosmopolityzm między innymi słowami: Gdyby mi się nie powiodło, nie miałbym do czego wracać, nie należałbym do żadnego miejsca. To Kathryn i Tap byli moim domem, jedynymi prawdziwymi granicami, jakie miałem. Powoduje to wyobcowanie i rozdarcie postaci pomiędzy dwoma światami – traktowanej z kpiną Ameryki i podziwianej Europy, której jednak nie jest w stanie do końca zrozumieć, przez co ma spore problemy z odnalezieniem się w obcym społeczeństwie – zdaje sobie sprawę z piętna, jakim jest pochodzenie. Wpływ na to, zdaniem Jamesa, ma również zagraniczna polityka Stanów Zjednoczonych, która przedstawia ich obywateli na okrągło w niekorzystnym świetle. Bohater uosabia brak zdecydowania – nie jest w stanie rozwieźć się z żoną, choć zdaje sobie dobrze sprawę, że związek pomiędzy nimi dobiegł końca; widząc negatywne skutki polityki własnego kraju nadal pracuje dla potężnej korporacji, która z czasem okazuje się mieć wątpliwe intencje międzynarodowe. Tym jednak, co wyróżnia Axtona, jest pewna niezłomność charakteru. Bohater cały czas próbuje – zawzięcie uczy się obcych języków i stara się odnowić konające relacje z rodziną, choć zdaje sobie sprawę, że w obu przypadkach poświęcony temu czas idzie na marne. Jego braki na tym polu można odbierać jako symbol niemożności dogłębnego poznania i przeniknięcia do obcych kultur, które tak bardzo go pociągają, oraz porozumienia się – zarówno z ich przedstawicielami, jak i najbliższymi – żoną, synem, przyjaciółmi z pracy. 

Ważne obserwacje dotyczą również tytułowej kwestii – nomenklatury. Bohaterowie, podążając za tropem pewnego kultu, mocno zakorzenionego pod względem tradycji w starożytności, zastanawiają się nad istotą dorobku językowego świata oraz tym, w jaki sposób poszczególne mowy kształtowy się i miały wpływ na dzisiejszy obraz cywilizacji. Istotnym wnioskiem jest uznanie ważnych nazw za swego rodzaju nośnik skojarzeń i wiedzy o danym aspekcie kultury. Bohaterowie zwracają uwagę na to, jaki efekt mają zmiany utartych nazw państw, jak choćby Persji na Iran, doszukując się w tym zamierzonego przez zbiurokratyzowane państwa zatarcia w pamięci ludzi filarów kulturowego i historycznego dziedzictwa.

„Nazwy” to kolejna wartościowa pozycja w twórczości Dona Delillo. Autor przygląda się bacznym okiem budzącym jego niepewność zjawiskom, poddając je pod wątpliwość i zastanawiając się nad kondycją moralną i kulturową dzisiejszej cywilizacji. Książka momentami zahacza o elementy kryminału i powieści drogi, dając pisarzowi kolejne okazje do głębokich wywodów na temat różnych miejsc świata, jednocześnie przykuwając zainteresowanie czytelnika. 

Pierwotnie publikowane w serwisie Lubimy Czytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz