piątek, 13 lipca 2012

Stanisław Lem – Solaris


To żyje!

Dziesiątki wydawanych regularnie wznowień, trzy niezwykle popularne ekranizacje i jedno nazwisko. To, że „Solaris” Stanisława Lema jest jednym z najwybitniejszych osiągnięć literatury science-fiction, pozostaje faktem niezaprzeczalnym. Za sprawą czego jednak książka zyskała tak ogromny rozgłos?

Kris Kelvin przybywa na Solaris, tajemniczą planetę, będącą dla Ziemian na etapie poznawania, by wesprzeć tamtejszą stację badawczą. Wieści, którymi bohater zostaje powitany, nie należą do najweselszych – jeden z jego znajomych, pracujący na stacji Gibarian, okazuje się być martwy. Dodatkowo atmosfera wśród stacjonujących wydaje się cokolwiek dziwna. Z czasem Kelvin poznaje przyczynę owej paranoi, powiązaną mocno z największym sekretem Solaris – niezbadanym oceanem, przypominającym strukturą i wywieranym na otoczenie wpływem żywą istotę.

„Solaris” to niezwykle oryginalne spojrzenie na problem pierwszego kontaktu. Przebywający na stacji bohaterowie spotykają idealnie odwzorowane modele niekiedy już nieżyjących ludzi, których spotkali lata temu na Ziemi. Mają świadomość, że po części są one tworem ich wspomnień, po części dziełem obecnej na planecie, niewyjaśnionej siły, która nadaje im fizyczny kształt. Wszystko to sprawia, że to nie spotykani na stacji ludzie z przeszłości a ich kreator, owiany tajemnicą ocean, ukazany jest jako obca forma inteligencji, z którą kontaktu próbują podjąć się bohaterowie powieści.

Tekst ukazuje kruchość i brak znaczenia człowieka we wszechświecie. Wspomniany ocean, w stosunku do istoty ludzkiej, sprawia wrażenie niezmierzonego molochu, kierującego się własnymi, pokrętnymi zasadami i niezrozumiałą dla człowieka logiką. Efektem tego nie tylko kontakt, ale nawet próby zbadania tajemniczej masy kończą się fiaskiem, co podkreśla słabość ludzkiej rasy. Ostateczne porównanie oceanu do zalążka rozwijającego się bóstwa chyba najtrafniej oddaje przepaść między nim a człowiekiem.

„Solaris” to nie tylko jednak interesujące spojrzenie na pierwszy kontakt, ale również świetna powieść. Autor rozwija równolegle kilka wątków, połączonych wspominanym wyżej motywem badania planety. Mamy do czynienia z problemami natury uczuciowej, kwestią niezgodności w grupie, wywołaną zgubnym wpływem paranoi i wzajemnych podejrzeń, oraz wciągającymi opisami planety – jej historii, warunków geograficznych i atmosferycznych, a także przebiegu poszczególnych badań i natury wyjątkowego oceanu. Wszystkie wątki przeplatają się, nadając akcji tempa, a biorąc pod uwagę niezbyt duży rozmiar powieści, całość czyta się w mgnieniu oka. Kolejnym atutem temu sprzyjającym jest styl Lema. Pisarz stroni od fachowego języka, dostosowując poziom do przeciętnego odbiorcy, dzięki czemu język nie koliduje z szybkością pokonywania kolejnych rozdziałów.

„Solaris” jest powieścią, która powinna przypaść do gustu zarówno ortodoksyjnym fanom science-fiction, jak i najzwyklejszym miłośnikom dobrej literatury. Lemowi z łatwością udaje się połączyć naukowe wywody i niezwykle interesujące teorie z porywającą fabułą, dzięki czemu spektrum potencjalnych odbiorów powinno być szerokie. Dodatkowym atutem jest także wyjątkowa, mroczna i duszna atmosfera powieści, spowodowana ciągłym zagrożeniem i świadomością odcięcia od wszelkich form cywilizacji. 



Jedna z trzech wspomnianych w leadzie ekranizacji jest stosunkowo świeża, poniżej wrzucam trailer. Clooney w roli głównej, więc panie powinny być wniebowzięte ;)

PS Film obejrzałem i stwierdzam, że jest strasznym gniotem. Najważniejsze wątki zostały pominięte (nawet nie ma mowy o wspomnianym oceanie, chyba najważniejszym elemencie Solaris), a całość przypomina nakręcone bez polotu romansidło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz