czwartek, 29 marca 2012

Stanisław Lem – Dzienniki gwiazdowe

Totalny odlot

Nie można chyba sobie wyobrazić bardziej kosmicznego prezentu od tego, o jaki ostatnio postarało się Wydawnictwo Literackie, wydając na nowo najbardziej znane teksty autorstwa Stanisława Lema, jednego z nielicznych polskich pisarzy, których nikomu nie trzeba przedstawiać. Wśród między innymi takich tytułów jak „Solaris” czy „Bajki robotów” znalazło się również miejsce dla najdłuższego z napisanych przez autora cyklów – przygód Ijona Tichego.

„Dzienniki gwiazdowe” to nic innego jak zbiór opowiadań, których elementem łączącym jest postać wspomnianego bohatera. Śmiało można określić go mianem „kosmicznego wagabundy” – to żądny przygód, niezmiernie ciekaw wszechświata i wszystkich jego elementów wędrowiec, przemierzający uniwersum w poszukiwaniu coraz to nowszych wrażeń. Z miejsca można uznać Tichego za postać sympatyczną; niepoprawnego optymistę, czasem nieco naiwnego, ale zawsze sprytnego i pomysłowego. Z obrazem tym współgra świetny, pełen humoru styl autora, dzięki któremu zwykłe sytuacje nabierają często zabawnego charakteru, a te z założenia zabawne wywołują salwy śmiechu. Kolejnym atutem pióra polskiego pisarza jest zrozumiałość. Nie uświadczymy tu zalewu ciężkich sformułowań czy potoku pseudointelektualnego bełkotu. Owszem, przedstawione wizje często wymagają intensywnego wysilenia wyobraźni i umysłu, jednakże wszystkie bardziej skomplikowane pojęcia są wyjaśniane, niekiedy nawet z prostotą, nasuwającą skojarzenie z książkami dla dzieci.

Nie oznacza to jednak, że Lem obraca się jedynie wokół błahych kwestii. Autor filozofuje na każdym kroku, a ilość pomysłów przyprawia o ból głowy. Porusza także masę intrygujących i mających spore znaczenie kwestii związanych z ludzką naturą. Przykładem jest choćby „Podróż jedenasta”, gdzie stara się uwypuklić najgorsze cechy człowieka – tchórzliwość, uległość i tendencję do zdrady, nasuwające skojarzenia z obecną sytuacją kraju w momencie, gdy teksty powstawały (od początku lat pięćdziesiątych po lata osiemdziesiąte). Pisarz jednak nawet przez chwilę nie traci przy tym humoru, ubierając odrażającą prawdę w zabawną formę. Kolejna istotna kwestia to temat coraz większego zagrożenia spowodowanego rozwojem technologii, którego efektem jest powstanie inteligentnych i samodzielnych maszyn, mogących w przyszłości przynieść ludzkości zagładę („Podróż dwudziesta czwarta”).

Zbiór podzielony jest na dwie części, nazwane dziennikami oraz wspomnieniami Ijona Tichego, które – choć pod względem tematyki pozostają podobne – różnią się formą. Pierwsza część ma bardzo przygodowy charakter – opisuje podróże bohatera, jego niesamowite przeżycia, od czasu do czasu przemycając ważkie kwestie. Natomiast „Ze wspomnień Ijona Tichego” to opowiadania bardziej statyczne, skupiające się na konkretnej tezie czy problemie, którego rozwiązanie zajmuje lwią część każdej z historii. Nietypowe jak na tamte (a niekiedy nawet dzisiejsze) czasy pomysły czy wyjątkowe rozważania zaskakują ogromem wyobraźni i oryginalności, jak choćby idea „przedniej i tylnej śmierci”.

„Dzienniki gwiazdowe” to zbiór wciągających niczym czarna dziura opowiadań, przeznaczonych nie tylko dla wielbicieli science-fiction, ale każdego miłośnika literatury z polotem i wyważonym poczuciem humoru. Duże brawa należą się tu również odpowiedzialnemu za dobór opowiadań Jerzemu Jastrzębskiemu, ponieważ większość historii trzyma równy, wysoki poziom. Lecąc do księgarni macie pełne pozwolenie na lądowanie przy regale oznaczonym trzema literami: „Lem”.

Pierwotnie publikowane w serwisie Gildia..pl.

4 komentarze:

  1. Ja wiem, że Lem to klasyka i w ogóle, ale jakoś nie mogę się przekonać do jego prozy i tak już chyba zostanie...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że - mimo mojego zainteresowania fantastyką - też nie miałem większej styczności, nie licząc kilku opowiadań. Zawsze jednak jest pora, żeby odrobić zadanie domowe, tym bardziej, że w tym wypadku niewątpliwie warto.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Lemie najbardziej "wkurzające" jest to, ze nad każdym zdaniem trzeba się niesamowicie skupiać.
    Do dzisiaj jak mantrę powtarzam pewną myśl właśnie z dzienników...Parafrazując, śrubka przykręcona we śnie nie sprawi, że będzie ona przykręcona na jawie:)

    Skończyło się odkładanie spraw na potem...Nic się samo przecież nie zrobi:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, to ze 'śrubką' to z pierwszego opowiadania, jeden z lepszych tekstów zresztą :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń