Wizyta w ziemskim
piekle
Cormac McCarthy – mimo kilku cech
charakterystycznych dla swojej twórczości – z książki na książkę zaskakuje
coraz bardziej. Począwszy od postapokaliptycznych wizji („Droga”), poprzez
opowieści o rozmaitych wyrzutkach społeczeństwa, rozgrywające w
prowincjonalnych miasteczkach („Dziecię boże”, „Strażnik sadu”), skończywszy na
pozbawionym ludzkich odruchów, krwawym i bezwzględnym obliczu dzikiego zachodu („Krwawy
południk”), autor nie pozwala przykleić sobie jakiejkolwiek metki. Podobnie
rzecz ma się z „Suttree”.
Tym razem autor przenosi
czytelnika do Knoxville z początku lat pięćdziesiątych XX wieku. Tytułowy
bohater to na ogół szanowany i lubiany w okolicy wędkarz, który w przeszłości –
o której wiadomo niezbyt wiele – porzucił swoją dobrze usytuowaną rodzinę na
rzecz niezależności. To człowiek uczynny, pomocny i sympatyczny, choć mający
skłonności do częstego wpadania z tarapaty oraz złe towarzystwo, co
niejednokrotnie skutkuje mocno zakrapianymi eskapadami i, w konsekwencji,
wizytami w domach pracy czy aresztach.
Choć powyższy zarys sugerować
może podobieństwo choćby do „Dziecięcia bożego” czy „Strażnika…”, powieść
wyraźnie różni się od poprzednich tekstów autora. W oczy w pierwszej kolejności
rzuca się objętość – „Suttree” liczy prawie 700 stron, podczas gdy większość
wcześniejszych książek Amerykanina rzadko kiedy dobijała do połowy tej liczby. Kolejną
istotną zmianą w stosunku do całokształtu twórczości jest spora dawka humoru,
który do tej pory towarzyszył jedynie „Dziecięciu bożemu”, i to w niezbyt dużym
stopniu. Tutaj pojawia się cała masa zarówno rozbrajających sytuacji, jak i
postaci pokroju niezbyt rozgarniętego Harrogate’a czy zabawnego homoseksualisty,
Leonarda. Polowanie na nietoperze z użyciem procy i strychniny, stosunki
seksualne z arbuzami czy przetrzymywanie gnijącego ciała zmarłego ojca przez
pół roku tylko po to, by otrzymywać państwowy zasiłek, to jedynie namiastka
ociekających czarnym humorem i absurdem przygód bohatera.
Mamy więc wielobarwny obraz
najniższej z klas społecznych, gdzie pierwsze skrzypce grają kryminaliści,
prostytutki, alfonsi, złodzieje, alkoholicy, kalecy czy sprzedający swoje ciało
homoseksualiści. Obraz groteskowy, gdyż biorąc pod uwagę dawkę humoru, którym
całość została solidnie nasączona, uczucie towarzyszące lekturze nieprzerwanie
oscyluje między rozbawieniem a przygnębieniem. Powieść traktuje głównie o
wyborach oraz pokierowaniu własnym życiem w dobry bądź nieodpowiedni sposób, co
ukazuje kontrast pomiędzy protagonistą a całą resztą małomiasteczkowego
społeczeństwa. Istotna jest również tematyka przemijania. Powieść rozgrywa się
przestrzeni lat, nieprzerwanie dotykając kwestii takich jak śmierć czy
rozstanie, przez co zwraca uwagę na bezpowrotność pewnych sytuacji. Jednoczenie
ukazuje bohaterów jako tych, których jedynym wyjściem jest pogodzenie się z
bezlitosnym losem – wyzuta z emocji, pragmatyczna postawa.
Autor podkreśla istotę wolności,
którą manifestuje przede wszystkim sam Suttree. Jego decyzja o podrzuceniu
rodziny i rozpoczęciu niezbyt luksusowego, acz pozbawionego odpowiedzialności i
zobowiązań życia jest ciosem wymierzonym w powszechny dziś styl życia,
stawiający finansowe ambicje i karierę na pierwszym miejscu. Zachowanie
bohatera, jego wybory i poglądy hołubią swobodę i spontaniczność.
McCarthy po raz kolejny daje nam
powód do rozmyślań, ubrany w interesującą, leniwie rozwijającą się historię.
Losy żałosnych bohaterów przyprawione sporą dawką czarnego humoru przyciągają
pewnym magnetyzmem, ukazując pozycję społeczną i finansową w świetle tak różnym
od tego, w jakim postrzega się je dziś – jako środek pomocny w życiu, nie zaś
jego cel. „Suttree” pozostaje więc kolejnym dowodem na to, że pisarzy takich
jak McCarthy ciężko zaszufladkować.
Książka czeka u mnie w kolejce, już nie mogę się doczekać lektury, głównie ze względu na wyjątkowo barwną galerię postaci:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Miłego czytania :)
OdpowiedzUsuń