środa, 4 kwietnia 2012

George R. R. Martin – Starcie królów

Nadchodzi wojna

Po śmierci Roberta Baratheona Siedem Królestw pogrąża się w wojennej zamieci. Kolejni lordowie otwarcie wypowiadają służbę nowemu następcy tronu, koronując się i ogłaszając niepodległość. W momencie, gdy największe rody skaczą sobie nawzajem do gardeł, wszyscy zapominają o najgroźniejszym wrogu – zbliżającej się wielkimi krokami zimie.

W „Starciu królów”, podobnie jak w poprzedniej części, Martin serwuje rozrywkę najwyższego rzędu. Tym razem jednak liczba bohaterów zostaje powiększona o kolejne ciekawe kreacje, dzięki czemu mamy możliwość obserwowania konfliktu z szerszej perspektywy, niż miało to miejsce w „Grze o tron”. Ponadto niektóre postaci, których role wcześniej były bardzo ograniczone, jak Theon czy Renly, otrzymują własne, rozbudowane historie.

O ile pierwszy tom, szczególnie wątek główny, choć po części można określić kryminalnym (dochodzenie Neda Starka w sprawie tajemniczej śmierci poprzedniego Namiestnika), o tyle tom drugi skupia się przede wszystkim na otwartym konflikcie między poszczególnymi rodami. Nie oznacza to jednak braku intryg. Wręcz przeciwnie – ich liczba przyprawia o ból głowy, szczególnie jeśli chodzi o wydarzenia w stolicy. Tam, jak sugeruje zakończenie pierwszej części, spotyka się dwoje równych sobie manipulatorów, Tyrion i Cersei, którzy starają się zarówno utrzymać status quo w królestwie, jak i wywalczyć dla siebie możliwie największe wpływy w Królewskiej Przystani.

Wątki Jona Snowa, Daenerys oraz Aryi zahaczają z kolei o powieść drogi. Wśród tych trzech interesujący wydaje się jednak jedynie ostatni. Losy najmłodszej córki Neda Starka są burzliwe i pełne przygód, samej postaci zaś nie sposób nie polubić, choćby za determinację, waleczność i nieugięty charakter. Dwie pozostałe z wyżej wymienionych historii należą do najsłabszych elementów „Starcia królów”. Zarówno u Jona, jak i ostatniej potomkini dynastii Targaryenów nie dzieje się wiele, brakuje jakiegokolwiek przełomu, a rozdziały im poświęcone pojawiają się dużo rzadziej niż te przedstawiające losy pozostałych bohaterów. To chyba jedyny mankament w porównaniu z poprzednim tomem, gdzie wszystkie wątki były pasjonujące, a oddzielenie gorszych od lepszych nie należało do łatwych zadań.

Pisarski kunszt Martina pozostaje nadal idealnym towarzyszem pełnej napięcia i zwrotów akcji fabuły, sprawiając, że przez powieść, mimo jej rozmiarów, przemyka się w błyskawicznym tempie. Ewokacyjny opis bitwy o Królewską Przystań, pełne humoru i ciętych ripost dialogi (szczególnie między Tyrionem a Cersei) czy niezrównana lekkość pióra to tylko część atutów świetnego stylu pisarza.

„Starcie królów” podtrzymuje wysoki poziom zapoczątkowany w pierwszym tomie „Pieśni Lodu i Ognia”. Niewielką wadą mogą być jedynie nieco uboższe w wydarzenia co poniektóre wątki. Z pewnością jednak rekompensują to nowo wprowadzeni bohaterowie oraz cała masa zwrotów akcji, dzięki którym cykl Martina wybija się wysoko ponad konkurencję.

Pierwotnie publikowane w serwisie Gildia.pl.

Poniżej trailer drugiego sezonu serialu. Zapowiada się cokolwiek wyśmienicie. 


2 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze pierwszej części, która trochę odstrasza mnie objętościowo ;) Ale widzę, że warto sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy kolejny tom liczy coraz więcej stron i początkowo mnie też to zniechęcało, ale - biorąc pod uwagę inne dłuższe cykle - ten jest wart poświęconego czasu, także śmiało polecam ;)

    OdpowiedzUsuń