A dream or a nightmare?
Krytyka społeczeństwa i
dotykających go zmian to jedna z ulubionych dyscyplin sportowych amerykańskich
pisarzy. Charles Bukowski nie szczędził nigdy krytyki wizerunkowi „przykładnego
obywatela”, Hunter Thompson ciągle komentował zachodzące przemiany społeczne,
Kerouac zwracał uwagę na coraz bardziej duszną mentalność, a dzisiejsze zmory
konformizmu i konsumpcjonizmu są konsekwentnie opluwane przez autorów pokroju
Chucka Palahniuka. Jak się okazuje, udziałem w tej jakże obleganej konkurencji
zainteresowany był również swego czasu Norman Mailer, który – wykorzystując
popularny etos amerykańskiego marzenia – postanowił wyrzucić to, co leżało mu na
sercu i na wątrobie.
W ten oto sposób powstało „Amerykańskie
marzenie”. Sposobem krytyki powieść nasuwa skojarzenie ze wspomnianym wyżej
autorem „Fight clubu”. Mailer, podobnie jak Palahniuk, piętnuje poszczególne
zachowania, ukazując całą masę absurdów, którymi ocieka społeczeństwo ameryki
lat 60. Ocena ta jest jednak dużo bardziej zagorzała i uzasadniona w wypadku
autora „Nagich i martwych” z racji tego, że w młodości pisarz miał nieszczęście
uczestniczyć w walkach na Pacyfiku podczas II wojny światowej. W wyniku tego
jego spojrzenie jest pełne goryczy, przepełnione świadomością, że za ludzi,
którymi obecnie gardzi, wielu oddawało życie lub zdrowie.
Bohaterem powieści jest Stefan
Rojack, pół Żyd pół protestant, mogący uchodzić za alter ego autora, o czym świadczy choćby czynny udział w konflikcie,
który odcisnął na jego życiu spore piętno. Podczas jednego ze spotkań z żoną, z
którą od jakiegoś czasu bohater jest w separacji, w wyniku kłótni dusi kobietę
i, by upozorować samobójstwo, wyrzuca jej zwłoki przez okno wprost pod pędzące
samochody. Rozpoczyna się niewygodne dla Stefana śledztwo, ukazujące z etapu na
etap coraz bardziej przegniły obraz środowiska wyższych sfer.
Pominąwszy nieco karykaturalną
bójkę z żoną i niezbyt zgrabne upozorowanie samobójstwa, pierwszym, co rzuca
się w oczy, jest cała masa erotycznych powiązań, dotykających otoczenie
bohatera – zdrad, potajemnych związków czy układów, niekiedy tak
skomplikowanych, że przyprawiają o ból głowy. Kolejną skazą jest brak zaufania
i, wynikająca z niego, atmosfera wzajemnych podejrzeń, szpiegostwa i oskarżeń,
budujących atmosferę oczekiwania na cios w plecy. Śmierć żony bohatera ma mniej
więcej taki sam wpływ na przemilczane rodzinne sekrety, co letni deszcz na
pojawianie się grzybów – po jej odejściu na jaw wychodzą tajemnice związane
zarówno z irytującą Derbą (która swoją drogą wydaje się w pełni zasługiwać na
śmierć), jak i jej ojcem. Poraża
wyrafinowanie przepełniające ich wzajemne relacje, szokuje brak empatii oraz
masa skrywanych przez lata historii, ukazujących zepsucie najwyższej warstwy
społecznej – zanik wartości, upadek moralności i brak sensu istnienia. W
ostatecznym rozrachunku największym absurdem wydaje się fakt, iż bohater mający
na koncie morderstwo żony – mało tego – czerpiący z niego pewną satysfakcję,
okazuje się być najbardziej niewinnym ze wszystkich otaczających go postaci.
„Amerykańskie marzenie” to
kolejny kopniak wymierzony w amerykańskie społeczeństwo, tym razem jednak mierzący
w jego wyższe partie. Mailer okazuje się zawodnikiem równie gorliwym, co
wymienieni we wstępie koledzy po fachu – kopie jednak nie tyle z siłą, co z
rozwagą, łamiąc dotychczasowy obraz w newralgicznych punktach, tak, by ukazaną
w krzywym zwierciadle prawdę nastawić na nowo. Choć początkowo zabieg ten przynosi
ból, z czasem daje się dostrzec jego lecznicze działanie.
Mailer strasznie mi podpadł w "Ewangelii według syna" i pewnie nie prędko do niego wrócę. Chociaż ten "kopniak wymierzony w amerykańskie społeczeństwo" brzmi kusząco:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
"Ewangelii..." jeszcze nie miałem okazji czytać, ale już ostrzę sobie zęby na "Nagich i martwych" czy "Marilyn Monroe". :)
OdpowiedzUsuń