Targ szaleńców
George Orwell napisał kiedyś, że
najlepszym sposobem na zakończenie wojny jest jej przegranie. To jakże waleczne
przekonanie angielskiego pisarza z pewnością podzielałby również pilot
Yossarian, główny bohater arcyzabawnej powieści Josepha Hellera zatytułowanej
„Paragraf 22”,
której pod względem ujęcia tematyki dużo bliżej do Vonneguta niż Hemingwaya.
Wszystko za sprawą wszechobecnego, nierzadko zabarwionego na czarno humoru.
Rzecz dzieje się podczas II Wojny
Światowej we Włoszech, gdzie stacjonujące amerykańskie oddziały zaczynają
buntować się przeciwko podnoszonej coraz wyżej przez dowództwo obowiązkowej
liczbie lotów. Najbardziej nieukontentowany wydaje się być wspomniany
Yossarian, który w celu uniknięcia dalszego latania udaje rozmaite choroby,
coraz bardziej popadając w niełaskę przełożonych.
Śmiało mogę stwierdzić, że
„Paragraf 22”
to jedna z najzabawniejszych powieści, jakie miałem okazję czytać. Pod względem
rozmaitej maści absurdów, którymi tekst wręcz ocieka, powieść przerasta słynny
„Proces” Kafki. Na tym polu na uwagę zasługują przede wszystkim rozbrajające,
często pozbawione sensu i logiki dialogi. Kolejnym atutem jest przytłaczająca
liczba postaci. Może się wydawać, że ze względu na mnogość bohaterów czytelnik
będzie miał problemy z ich rozpoznawaniem – nic bardziej mylnego. Każdemu ze
stworzonych przez Hellera żołnierzy poświęcone jest sporo miejsca, przez co
wszystkie kreacje zapadają mocno w pamięć, ukazując panoramę fanatyków,
wariatów, hipochondryków, oportunistów czy ludzi z przerostem ambicji. Dodatkowo
żadnej z przedstawionych postaci nie można nazwać do końca normalną – czy to
mowa o poruczniku Milo, którego jedynym celem jest zbicie na wojnie majątku
poprzez wymianę żywności między rozmaitymi obszarami Europy (z wykorzystaniem
służbowych samolotów); poruczniku Scheisskopfie, znajdującym radość jedynie w
organizowaniu defilad; majorze Majorze, mającym zwyczaj przyjmowania
podwładnych tylko w chwili, gdy jest nieobecny; czy o przewrażliwionym na
punkcie swojego bezpieczeństwa głównym bohaterze, trudno o kogoś pozbawionego
choćby najmniejszego objawu szaleństwa.
Nie bez powodu przyrównałem
„Paragraf 22”
to najsłynniejszej powieści Kafki. Absurd i ogromna liczba zabawnych sytuacji,
podobnie jak w powieści niemieckiego pisarza, i tutaj służą ukazaniu nierzadko
ważkich kwestii. Przede wszystkim armia jako instytucja piętnowana jest bez
reszty, poprzez ukazanie gmatwaniny biurokracji i częstego braku
sprawiedliwości, dotykających stacjonujących we Włoszech Amerykanów. Tę pierwszą
świetnie oddaje zresztą sytuacja żony jednego z żołnierzy. Po wypadku mającego
miejsce podczas jednej z akcji nieszczęsny lotnik zostaje uznany za zmarłego, o
czym z kolei państwo informuje jego żonę. W momencie, gdy okazuje się, że
żołnierz jednak żyje, oficjalnie nadal uznawany jest za martwego i mimo listów,
które pisze do małżonki, ta godzi się z jego śmiercią. Za zmarłego zresztą
biorą go nawet spotykani po wypadku koledzy z jednostki. Takich błędów,
wynikających ze złego funkcjonowania armii, pojawia się zresztą dużo więcej,
dając czytelnikowi ostatecznie mało pochlebny obraz tej zarówno słynnej, jak i
kontrowersyjnej instytucji.
Dostaje się również naiwnemu patriotyzmowi i patosowi, cechującemu młodych żołnierzy. Podczas jednej z
rozmów Amerykanów z miejscową ludnością dochodzi o kłótni Nataly’ego, młodego,
przesiąkniętego miłością do ojczyzny lotnika, z pewnym starym Włochem, który
okazał się kompletnym oportunistą, szczycącym się faktem, iż dane mu było
przeżyć sto siedem lat, zmieniając poglądy niczym chorągiewka trzepocząca
zgodnie z podmuchem wiatru. Ostatecznie rozmowa stawia naiwny, młodzieńczy
patriotyzm na przegranej pozycji, faworyzując egoizm i oportunizm, wynikający z
troski o własne życie w obliczu wojny.
Prócz wyżej wymienionych
„Paragraf 22”
poruszą masę innych, równie istotnych kwestii, ujętych w sposób podobny do
tego, który przytoczyłem. Powieść jest świetną karykaturą wojny, widzianej
oczyma ludzi z jednej strony nieco zwariowanych, z drugiej jednak dużo
bliższych dzisiejszemu człowiekowi niż twardzi i wygłaszający co krok
patetyczne przemówienia bohaterowie klasycznych powieści poświęconych wojnie. Rzadko
spotyka się książki tak wartościowe, a jednocześnie ociekające do tego stopnia
zabójczym (dosłownie!) poczuciem humoru. Zdecydowanie warto!
Największą zachętą jest dla mnie porównanie do "Procesu" Kafki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!