niedziela, 13 maja 2012

Joseph Heller – Paragraf 22


Targ szaleńców

George Orwell napisał kiedyś, że najlepszym sposobem na zakończenie wojny jest jej przegranie. To jakże waleczne przekonanie angielskiego pisarza z pewnością podzielałby również pilot Yossarian, główny bohater arcyzabawnej powieści Josepha Hellera zatytułowanej „Paragraf 22”, której pod względem ujęcia tematyki dużo bliżej do Vonneguta niż Hemingwaya. Wszystko za sprawą wszechobecnego, nierzadko zabarwionego na czarno humoru.

Rzecz dzieje się podczas II Wojny Światowej we Włoszech, gdzie stacjonujące amerykańskie oddziały zaczynają buntować się przeciwko podnoszonej coraz wyżej przez dowództwo obowiązkowej liczbie lotów. Najbardziej nieukontentowany wydaje się być wspomniany Yossarian, który w celu uniknięcia dalszego latania udaje rozmaite choroby, coraz bardziej popadając w niełaskę przełożonych.

Śmiało mogę stwierdzić, że „Paragraf 22” to jedna z najzabawniejszych powieści, jakie miałem okazję czytać. Pod względem rozmaitej maści absurdów, którymi tekst wręcz ocieka, powieść przerasta słynny „Proces” Kafki. Na tym polu na uwagę zasługują przede wszystkim rozbrajające, często pozbawione sensu i logiki dialogi. Kolejnym atutem jest przytłaczająca liczba postaci. Może się wydawać, że ze względu na mnogość bohaterów czytelnik będzie miał problemy z ich rozpoznawaniem – nic bardziej mylnego. Każdemu ze stworzonych przez Hellera żołnierzy poświęcone jest sporo miejsca, przez co wszystkie kreacje zapadają mocno w pamięć, ukazując panoramę fanatyków, wariatów, hipochondryków, oportunistów czy ludzi z przerostem ambicji. Dodatkowo żadnej z przedstawionych postaci nie można nazwać do końca normalną – czy to mowa o poruczniku Milo, którego jedynym celem jest zbicie na wojnie majątku poprzez wymianę żywności między rozmaitymi obszarami Europy (z wykorzystaniem służbowych samolotów); poruczniku Scheisskopfie, znajdującym radość jedynie w organizowaniu defilad; majorze Majorze, mającym zwyczaj przyjmowania podwładnych tylko w chwili, gdy jest nieobecny; czy o przewrażliwionym na punkcie swojego bezpieczeństwa głównym bohaterze, trudno o kogoś pozbawionego choćby najmniejszego objawu szaleństwa.

Nie bez powodu przyrównałem „Paragraf 22” to najsłynniejszej powieści Kafki. Absurd i ogromna liczba zabawnych sytuacji, podobnie jak w powieści niemieckiego pisarza, i tutaj służą ukazaniu nierzadko ważkich kwestii. Przede wszystkim armia jako instytucja piętnowana jest bez reszty, poprzez ukazanie gmatwaniny biurokracji i częstego braku sprawiedliwości, dotykających stacjonujących we Włoszech Amerykanów. Tę pierwszą świetnie oddaje zresztą sytuacja żony jednego z żołnierzy. Po wypadku mającego miejsce podczas jednej z akcji nieszczęsny lotnik zostaje uznany za zmarłego, o czym z kolei państwo informuje jego żonę. W momencie, gdy okazuje się, że żołnierz jednak żyje, oficjalnie nadal uznawany jest za martwego i mimo listów, które pisze do małżonki, ta godzi się z jego śmiercią. Za zmarłego zresztą biorą go nawet spotykani po wypadku koledzy z jednostki. Takich błędów, wynikających ze złego funkcjonowania armii, pojawia się zresztą dużo więcej, dając czytelnikowi ostatecznie mało pochlebny obraz tej zarówno słynnej, jak i kontrowersyjnej instytucji.

Dostaje się również naiwnemu patriotyzmowi i patosowi, cechującemu młodych żołnierzy. Podczas jednej z rozmów Amerykanów z miejscową ludnością dochodzi o kłótni Nataly’ego, młodego, przesiąkniętego miłością do ojczyzny lotnika, z pewnym starym Włochem, który okazał się kompletnym oportunistą, szczycącym się faktem, iż dane mu było przeżyć sto siedem lat, zmieniając poglądy niczym chorągiewka trzepocząca zgodnie z podmuchem wiatru. Ostatecznie rozmowa stawia naiwny, młodzieńczy patriotyzm na przegranej pozycji, faworyzując egoizm i oportunizm, wynikający z troski o własne życie w obliczu wojny.

Prócz wyżej wymienionych „Paragraf 22” poruszą masę innych, równie istotnych kwestii, ujętych w sposób podobny do tego, który przytoczyłem. Powieść jest świetną karykaturą wojny, widzianej oczyma ludzi z jednej strony nieco zwariowanych, z drugiej jednak dużo bliższych dzisiejszemu człowiekowi niż twardzi i wygłaszający co krok patetyczne przemówienia bohaterowie klasycznych powieści poświęconych wojnie. Rzadko spotyka się książki tak wartościowe, a jednocześnie ociekające do tego stopnia zabójczym (dosłownie!) poczuciem humoru. Zdecydowanie warto!

1 komentarz:

  1. Największą zachętą jest dla mnie porównanie do "Procesu" Kafki:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń