niedziela, 1 kwietnia 2012

Cormac McCarthy – Suttree


Wizyta w ziemskim piekle

Cormac McCarthy – mimo kilku cech charakterystycznych dla swojej twórczości – z książki na książkę zaskakuje coraz bardziej. Począwszy od postapokaliptycznych wizji („Droga”), poprzez opowieści o rozmaitych wyrzutkach społeczeństwa, rozgrywające w prowincjonalnych miasteczkach („Dziecię boże”, „Strażnik sadu”), skończywszy na pozbawionym ludzkich odruchów, krwawym i bezwzględnym obliczu dzikiego zachodu („Krwawy południk”), autor nie pozwala przykleić sobie jakiejkolwiek metki. Podobnie rzecz ma się z „Suttree”.
Tym razem autor przenosi czytelnika do Knoxville z początku lat pięćdziesiątych XX wieku. Tytułowy bohater to na ogół szanowany i lubiany w okolicy wędkarz, który w przeszłości – o której wiadomo niezbyt wiele – porzucił swoją dobrze usytuowaną rodzinę na rzecz niezależności. To człowiek uczynny, pomocny i sympatyczny, choć mający skłonności do częstego wpadania z tarapaty oraz złe towarzystwo, co niejednokrotnie skutkuje mocno zakrapianymi eskapadami i, w konsekwencji, wizytami w domach pracy czy aresztach.

Choć powyższy zarys sugerować może podobieństwo choćby do „Dziecięcia bożego” czy „Strażnika…”, powieść wyraźnie różni się od poprzednich tekstów autora. W oczy w pierwszej kolejności rzuca się objętość – „Suttree” liczy prawie 700 stron, podczas gdy większość wcześniejszych książek Amerykanina rzadko kiedy dobijała do połowy tej liczby. Kolejną istotną zmianą w stosunku do całokształtu twórczości jest spora dawka humoru, który do tej pory towarzyszył jedynie „Dziecięciu bożemu”, i to w niezbyt dużym stopniu. Tutaj pojawia się cała masa zarówno rozbrajających sytuacji, jak i postaci pokroju niezbyt rozgarniętego Harrogate’a czy zabawnego homoseksualisty, Leonarda. Polowanie na nietoperze z użyciem procy i strychniny, stosunki seksualne z arbuzami czy przetrzymywanie gnijącego ciała zmarłego ojca przez pół roku tylko po to, by otrzymywać państwowy zasiłek, to jedynie namiastka ociekających czarnym humorem i absurdem przygód bohatera.

Mamy więc wielobarwny obraz najniższej z klas społecznych, gdzie pierwsze skrzypce grają kryminaliści, prostytutki, alfonsi, złodzieje, alkoholicy, kalecy czy sprzedający swoje ciało homoseksualiści. Obraz groteskowy, gdyż biorąc pod uwagę dawkę humoru, którym całość została solidnie nasączona, uczucie towarzyszące lekturze nieprzerwanie oscyluje między rozbawieniem a przygnębieniem. Powieść traktuje głównie o wyborach oraz pokierowaniu własnym życiem w dobry bądź nieodpowiedni sposób, co ukazuje kontrast pomiędzy protagonistą a całą resztą małomiasteczkowego społeczeństwa. Istotna jest również tematyka przemijania. Powieść rozgrywa się przestrzeni lat, nieprzerwanie dotykając kwestii takich jak śmierć czy rozstanie, przez co zwraca uwagę na bezpowrotność pewnych sytuacji. Jednoczenie ukazuje bohaterów jako tych, których jedynym wyjściem jest pogodzenie się z bezlitosnym losem – wyzuta z emocji, pragmatyczna postawa.

Autor podkreśla istotę wolności, którą manifestuje przede wszystkim sam Suttree. Jego decyzja o podrzuceniu rodziny i rozpoczęciu niezbyt luksusowego, acz pozbawionego odpowiedzialności i zobowiązań życia jest ciosem wymierzonym w powszechny dziś styl życia, stawiający finansowe ambicje i karierę na pierwszym miejscu. Zachowanie bohatera, jego wybory i poglądy hołubią swobodę i spontaniczność.

McCarthy po raz kolejny daje nam powód do rozmyślań, ubrany w interesującą, leniwie rozwijającą się historię. Losy żałosnych bohaterów przyprawione sporą dawką czarnego humoru przyciągają pewnym magnetyzmem, ukazując pozycję społeczną i finansową w świetle tak różnym od tego, w jakim postrzega się je dziś – jako środek pomocny w życiu, nie zaś jego cel. „Suttree” pozostaje więc kolejnym dowodem na to, że pisarzy takich jak McCarthy ciężko zaszufladkować.

2 komentarze:

  1. Książka czeka u mnie w kolejce, już nie mogę się doczekać lektury, głównie ze względu na wyjątkowo barwną galerię postaci:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń