czwartek, 8 grudnia 2011

Anne Rice - Kuszenie

Schematyczność nie popłaca

Anne Rice to postać, której przedstawiać nikomu nie trzeba – pisarka będąca w stanie stworzyć jeden z  najgłębszych obrazów wampira, jaki kiedykolwiek powstał w literaturze, by następnie porzucić rzeczoną niszę na rzecz inspirowanych biblią powieści, opowiadających o życiu Jezusa czy egzystencji jego mistycznych sług – aniołów. „Kuszenie” to najnowszy tom ostatniego z wymienionych cyklów, opowiadający przejmującą historię Toby’ego O’Dare’a.

Powieść jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń opowiedzianych w „Pokucie” – Toby, ex-morderca, dokonawszy – niczym sama Rice – swojej duchowej przemiany i odkupiwszy swoje winy, otrzymuje okazję spotkania się z Lioną, miłością z dawnych lat, oraz własnym synem. Sielankowe popołudnie szybko jednak się kończy, a u jego kresu z wizytą pojawia się sprawca religijnej transformacji bohatera – Malachiasz, serafin wyznaczający Toby’emu kolejne zadanie. Tym razem ów musi udać się do szesnastowiecznego Rzymu, gdzie przyjdzie mu po raz drugi zapobiec niepotrzebnemu rozlewowi krwi.

„Kuszenie”, podobnie jak poprzednia część, zadaje mnóstwo pytań dotyczących sensu wiary oraz rządzącej nią logiki. Rice, tworząc wyznaniowy konflikt, przywołuje argumenty obalające podstawowe dogmaty Kościoła katolickiego, nawiązując między innymi do New Age i uzasadniając je zdrowym rozsądkiem, po czym stara się obronić głoszone przez Watykan prawdy kontrargumentami i odwołaniem się do konkretnych przykładów – choćby z życia głównego bohatera. W ostateczny rozrachunku wypada to kiepsko – autorka dostarcza stosunkowo mało dowodów na poparcie tez Kościoła, uciekając się do kolejnych wzmianek o potrzebie bezgranicznej i bezmyślnej wiary oraz potędze miłości, zamiast bronić je konkretami, jak przykładowo Dick, którego „Valis” i pozostałe części słynnej trylogii przewyższają płytkie refleksje autorki „Wywiadu z wampirem” o kilka lat świetlnych.

Książka oparta jest na zadziwiająco podobnym do pierwszego tomu schemacie – po krótkim wprowadzeniu postać znów zostaje przeniesiona w czasie, gdzie – za pomocą długich rozmów – rozwiązuje dręczącą renesansowych bohaterów zagadkę. Tu także we znaki daje się naiwność poniektórych kwestii – czemu każda napotkana przez protagonistę postać zwierza mu się z wszystkiego, co przez większość życia trzymała w tajemnicy, nawet przed najbliższymi? Kolejny znak zapytania pojawia się przy celu misji Toby’ego, który po raz kolejny zadaje sobie trud interwencji tylko po to, by uratować jednego chłopca, jednostkę nie mającą wpływu na życie innych i dalszy bieg historii. Sam bohater także do reszty traci „pazur”, nadający mu jeszcze w poprzedniej części uroku i wyjątkowości, i zaczyna powoli urastać do rangi chodzącego ideału.

Czy książka dostarcza zatem jedynie powodów do narzekań? Z pewnością nie – przez lekturę można przebrnąć w stosunkowo szybkim tempie, głównie za sprawą znaku firmowego Rice, czyli świetnego, z książki na książkę coraz bardziej dojrzałego stylu. Wrażenie robi także po raz kolejny świetne oddanie renesansowych Włoch, choć jeśli chodzi o detale, książce daleko do „Krzyku w niebiosa”, gdzie autorka, opisując rzeczoną epokę, dała ogromny popis literackiego kunsztu i historycznej wiedzy.

„Kuszenie” prezentuje dużo niższy tom niż poprzednik – opowiedziana historia nie jest już tak elektryzująca, postaci dużo bledsze a wątek rzymskiego śledztwa do złudzenia przypomina kopię opowiedzianych w „Pokucie” losów angielskich Żydów, szczególnie pod względem rozwoju historii i poszczególnych etapów rozwikływania zagadki. Rice, podobnie jak w przypadku kolejnych, niekiedy pisanych bez pomysłu części „Kronik wampirów”, i tym razem zabrnęła w ślepe koło schematów, z którego jak najszybciej musi zacząć szukać wyjścia.

Pierwotnie opublikowane w serwisie Gildia.pl. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz