Życie przez pryzmat
pustej butelki
Jak wyglądały ostatnie lata życia
Jacka Kerouaca, autora kultowej dziś powieści „W drodze”, jednego z najbardziej
znanych bitników oraz twórcy nazwy beat
generation? Na to pytanie postanowił odpowiedzieć sam autor, czego efektem
jest „Big Sur”, jedna z ostatnich powieści amerykańskiego pisarza.
Bohaterem jest Jack Duluoz,
niewątpliwe alter ego Kerouaca, o
czym świadczy między innymi jego zawód – pisarz, mający na koncie te same
tytuły co Kerouac – oraz zamiłowanie do alkoholowych ciągów. Po jednej z takich
libacji bohater postanawia zmienić swoje życie. W tym celu wyrusza do
tytułowego Big Sur, regionu położonego nad Oceanem Spokojnym, gdzie w małej,
należącej do znajomego chatce po środku lasu próbuje odciąć się od imprezowego
towarzystwa, oddając się naturze i pisarstwu.
„Big Sur” jest rozliczeniem
pisarza z minionym życiem, wypełnionym po brzegi alkoholem oraz ciągłym
poszukiwaniem wrażeń. Jack Dulouz to postać dużo starsza od bohaterów „W drodze”
oraz poprzednich powieści Kerouaca. Efektem tego zamiast młodzieńczej żądzy
przygód częściej pojawia się zgorzkniałe spojrzenie na świat i chęć
ustatkowania się. Pisarz zastanawia się, czy sposób, w jaki spędził lwią część
życia, jest właściwy. Nieco krytycznie patrzy także na kulturę bitników, która
o ile we wcześniejszych tekstach wydawała się wzniosła i właściwa, tutaj
sprawia wrażenie irytującej i nieco przereklamowanej. Obserwując młodych
bitników przez pryzmat minionego życia pisarz odnosi się do ich kultury z
emocjonalnym dystansem, momentami nawet lekką pogardą. Nie uświadczymy już
zaangażowania, jakie uwypuklone było choćby w słynnym „W drodze”.
Bo ostatecznie ten biedny dzieciak naprawdę wierzy, że jest coś
szlachetnego, idealistycznego i przyjemnego w tym bitnikowym świecie, a ja
podobno jestem Królem Bitników, jak piszą gazety, więc ale jednocześnie jestem
chory i zmęczony całym tym bezdennym entuzjazmem.
Powieść to również krytyka
Ameryki końca lat pięćdziesiątych. Autor zwraca uwagę na zmianę mentalności społeczeństwa
– hermetycznego, coraz bardziej zamkniętego dla obcych. Kerouac mówi o
początkach Ameryki konsumpcjonistycznej, coraz bardziej sformalizowanej i
odciętej od natury, gubiącej istotę słowa „wolność”. Przykładem jest sytuacja
na drodze, gdzie szanse na podwiezienie autostopem są dużo mniejsze niż jeszcze
przed paroma laty.
Bardzo cieszy fakt, iż Kerouac
nie napisał kolejnej powieści o alkoholizmie, gdyż takich były już setki.
Owszem, nałóg pozostaje cały czas ważnym tłem wydarzeń oraz katalizatorem
obecnych poglądów pisarza, jednak ostatecznie autor skupia on na innych
elementach swojego życia. Zresztą jego podejście do wysokoprocentowych trunków
wraz z wiekiem również uległo zmianie – zdrowie z biegiem lat coraz częściej
upomina się o abstynencję, a życie spędzone pod znakiem wiecznej libacji wydaje
się coraz mniej atrakcyjne i niesamowicie wyniszczające.
Nie polecałbym lektury „Big Sur”
wielbicielom pisarstwa Kerouaca zakochanym w jego starym wizerunku – wagabundy,
żądnego przygód podróżnika i bitnika całym sercem – powieść ku niezadowoleniu
wielu rozmywa ten obraz zupełnie. Jednocześnie jednak tekst oferuje dużo
dojrzalsze spojrzenie na życie, Amerykę oraz literaturę schyłku lat
pięćdziesiątych, przedstawione z punku widzenia niezwykle wrażliwego bohatera
obdarzonego ciekawym światopoglądem oraz darem przenikliwej analizy.
Najbardziej kusi mnie to krytykanckie podejście do mentalności Ameryki lat 50-tych. Chętnie o tym poczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!